Niemal o 3 mld ton ekwiwalentu CO2 rocznie mniej mogłoby być emitowane z sektora rolniczego, gdyby udało się zwiększyć globalną hodowlę wodorostów – twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Queensland. Ich zdaniem mogłoby się to przyczynić także do rozwiązania problemów związanych z bezpieczeństwem żywnościowym i utratą bioróżnorodności. Australijscy naukowcy podkreślają, że potencjał hodowli wodorostów i ich wykorzystania w diecie nie jest jeszcze w pełni zbadany, ale już wiadomo, że budzi szereg kontrowersji, nie tylko wśród konsumentów. Zamienienie oceanów w tereny rolnicze mogłoby się wiązać z ostrymi reakcjami ekologów.
– Hodowla wodorostów jest ciekawą opcją, która pod wieloma względami ma przewagę nad rolnictwem lądowym. Polega ona na tym, że nie potrzeba tak wielu środków produkcji jak w przypadku rolnictwa lądowego, na przykład podlewania, podawania substancji odżywczych, pestycydów. Wodorosty po prostu rosną same w oceanie – mówi agencji Newseria Innowacje Scott Spillias, doktorant na Uniwersytecie w Queensland. – Gdybyśmy hodowali więcej wodorostów w oceanie na dużą skalę, moglibyśmy złagodzić negatywne skutki rolnictwa lądowego dla zrównoważonego rozwoju. Nie rozpatrywaliśmy wielu aspektów kosztów hodowli wodorostów w oceanie, więc nie możemy zdecydowanie powiedzieć, że to dobra koncepcja.
Australijscy naukowcy zmapowali potencjał hodowli kilkudziesięciu gatunków wodorostów o znaczeniu handlowym, korzystając z Globalnego Modelu Zarządzania Biosferą IIASA (GLOBIOM). Następnie oszacowali korzyści środowiskowe szeregu scenariuszy opartych na zmianach użytkowania gruntów, emisjach gazów cieplarnianych, zużyciu wody i nawozów oraz przewidywanych zmianach w obecności gatunków do 2050 roku. Badanie opublikowane niedawno w „Nature Sustainability” pokazują, że rozszerzenie globalnej hodowli wodorostów może znacznie przyczynić się do rozwiązania problemów związanych z bezpieczeństwem żywnościowym planety, utratą różnorodności biologicznej i zmianami klimatycznymi. Okazało się, że rozszerzenie uprawy wodorostów może pomóc zmniejszyć globalną emisję gazów cieplarnianych w rolnictwie nawet o 2,6 miliarda ton ekwiwalentu CO2 rocznie, zmniejszając popyt na uprawy na lądzie.
– Gdybyśmy chcieli zrealizować niektóre ze scenariuszy, które badaliśmy, nasza dieta stałaby się bogatsza w wodorosty. Chodzi zarówno o ich bezpośrednią konsumpcję, jak i dodawanie ich do zamienników mięsa lub innych produktów syntetyzowanych. Wodorosty mogą stać się składnikiem pasz dla zwierząt gospodarskich, chociaż większość z nas nie miałaby okazji faktycznie tego dostrzec. Wodorosty można również wykorzystać do wytwarzania paliw do aut i autobusów, co również nie będzie dla nas widoczne i może się odbywać bez naszej wiedzy – wyjaśnia Scott Spillias.
Jak wynika z danych przytaczanych w raporcie UN Global Compact Network Poland „Wpływ kryzysu klimatycznego na decyzje zakupowe”, sektor spożywczy odpowiada za około 22 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych, z czego 57 proc. to emisje z chowu zwierząt.
Jeden ze scenariuszy przedstawionych przez australijskich naukowców zakłada, że jeśli zastąpiono by 10 proc. obecnej diety ludzi produktami z wodorostów, uwolniono by 110 mln hektarów ziemi dziś wykorzystywanych pod uprawy rolnicze. Jak wynika z raportu UN GCNP dziś powierzchnia gruntów rolnych na świecie wynosi ok. 5 mld hektarów, czyli 38 proc. powierzchni Ziemi. Około jednej trzeciej jest wykorzystywanych jako grunty uprawne, a pozostałe dwie trzecie to łąki i pastwiska do wypasu zwierząt gospodarskich. Jednocześnie zwierzęta te, choć „zajmują” większość gruntów rolnych, dostarczają zaledwie 18 proc. kalorii i 37 proc. białka dla światowej populacji.
– Prawdopodobnie będzie wiele różnych reakcji na produkty z wodorostów. Myślę, że wiele osób zaczyna się interesować wodorostami, słysząc w newsach, że mogą one przynieść korzyści. Z pewnością ich spożycie mogłoby być korzystne dla ludzi pod względem zdrowotnym – mówi Scott Spillias. – Jednak wiele osób negatywnie postrzega wodorosty i uważa je za muliste, lepkie i obrzydliwe, do czego mają pełne prawo. Wielu naukowców prowadzi interesujące badania na temat włączania wodorostów do różnego rodzaju produktów i nadawania im smaku, więc możliwe, że wodorosty pojawią się w naszej diecie. Niedawno byłem w restauracji, gdzie wodorosty były składnikiem niemal każdego dania z karty. Było to dla mnie bardzo zaskakujące, ale także bardzo ciekawe, a osoby, z którymi tam byłem, również wykazały duży entuzjazm.
O możliwych krytycznych reakcjach na wprowadzenie wodorostów do diety może świadczyć to, jak przyjęto w Polsce pomysł ograniczania spożycia mięsa i pozyskiwania białka z owadów. Zresztą nie tylko konsumencie mogą negatywnie postrzegać zwiększanie skali hodowli wodorostów. Przeciwko uprzemysłowieniu oceanów będą także protestować ekolodzy.
– Jeśli zaczniemy uprawiać wodorosty na dużą skalę, będzie to właściwie oznaczać wykorzystanie oceanu do celów rolniczych. Na przykładzie rolnictwa lądowego widzimy, że mimo ogromnego znaczenia dla naszego żywienia, może mieć również negatywne konsekwencje. Rolnictwo jest jedną z głównych sił napędowych zmian klimatycznych, a także głównym czynnikiem odpowiedzialnym za utratę bioróżnorodności. Musimy się więc liczyć z pewnymi negatywnymi konsekwencjami rolnictwa oceanicznego – podkreśla badacz z Uniwersytetu w Queensland. – Jak wynika z moich badań, wszystko będzie zależało od tego, jak to zrobimy, w jaki sposób wdrożymy hodowlę wodorostów i czy będziemy nią zarządzać tak, aby jednocześnie zadbać o oceany. Można tego dokonać, ale musimy być bardzo ostrożni. Na pewno nie ma żadnej gwarancji – musimy wziąć ten aspekt pod uwagę przy tworzeniu upraw, ich monitorowaniu i zarządzaniu nimi czy zbieraniu plonów – wszystkie te elementy muszą uwzględniać także cele środowiskowe, społeczne i ekonomiczne, które są stosunkowo wymierne.
Naukowcy zidentyfikowali miliony hektarów oceanów w globalnych wyłącznych strefach ekonomicznych różnych państw, gdzie można by rozwinąć rolnictwo. Największy obszar w okolicach Indonezji i Australii.
Okazuje się jednak, że hodowla oceaniczna może przybierać również inne formy. Guoxin 1 to pierwsza pływająca farma oceaniczna w formie statku. Została ona zwodowana w maju ubiegłego roku i ma produkować rocznie około 3,7 tys. ton ryb. Na pokładzie znajduje się 15 zbiorników, w których będzie prowadzona hodowla różnych gatunków ryb. Ma się ona odbywać w przyjaznych dla środowiska warunkach.