Polska gospodarka w 2024 roku wyraźnie przyspieszyła w porównaniu z mikrym wzrostem w 2023 roku i tegoroczny PKB powinien urosnąć o blisko 3 proc. Stanie się tak mimo nie najlepszych danych z przemysłu, na który rzutuje słabnąca kondycja gospodarki niemieckiej. W październiku ekonomistów zaniepokoił niespodziewany spadek sprzedaży detalicznej. Jednak zdaniem ekonomisty Polskiego Instytutu Ekonomicznego konsumpcja powinna w przyszłym roku odbić, podobnie jak inwestycje, które doczekają się napływu środków z nowej perspektywy unijnej oraz z KPO.
– Ostatnie dane GUS skoczyły negatywnie. Na pewno spadek sprzedaży to nie jest coś, na co byśmy liczyli, zwłaszcza że obserwujemy z jednej strony bardzo wysoki wzrost wynagrodzeń, nawet po korekcie o inflację, z drugiej strony okres przyspieszania gospodarki po spowolnieniu z 2023 roku. Wrzesień był pod tym względem wyjątkowy. W październiku wyniki też mogą nie być najmocniejsze, ale wydaje się, że jednak ta tendencja raczej jest krótkotrwała – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Jakub Rybacki, kierownik Zespołu Makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Większość badań koniunktury wskazuje, że konsumenci dalej w miarę pozytywnie oceniają swoją sytuację finansową, są skłoni dokonywać dużych zakupów, więc po stronie konsumpcji chyba nie ma dużych zagrożeń. Mieliśmy dużo prognoz, które pokazywały wzrost PKB w tym roku rzędu 3 proc., one pewnie były trochę zbyt optymistyczne, natomiast różnica nie będzie wielka, wyniki dalej będą zbliżone do tego poziomu.
Na początku roku ekonomiści oczekiwali, że konsumpcja będzie kołem zamachowym polskiej gospodarki w tym roku. Od kilku miesięcy jednak odczyty dynamiki wzrostu sprzedaży detalicznej okazywały się niższe od prognozowanych. Prawdziwe zaskoczenie przyszło jednak w październiku, kiedy Główny Urząd Statystyczny podał dane za wrzesień. Ku rozczarowaniu obserwatorów sprzedaż detaliczna, zamiast wzrosnąć rok do roku o 2,1 proc. (w cenach stałych), niespodziewanie spadła, i to o 3 proc. Był to pierwszy spadek w ujęciu rocznym w 2024 roku.
Komentatorzy byli tak zaskoczeni, że dopatrywali się bądź to przesuwania wydatków z towarów na usługi (których dane o sprzedaży nie obejmują), bądź odbudowywania oszczędności po okresie wysokiej inflacji, która je uszczupliła, bądź nawet błędu metodologicznego w odczycie. Zwłaszcza że średnie wynagrodzenia w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób wciąż rosną w tempie dwucyfrowym i nawet po odjęciu ponownie rosnącej inflacji są z miesiąca na miesiąc o solidne parę procent realnie wyższe niż rok wcześniej.
W 2023 roku polska gospodarka urosła o skromne 0,1 proc. Pierwszy i drugi kwartał 2024 roku były wyraźnie lepsze, przynosząc wzrosty o 2 proc. oraz 3,2 proc. Ekonomiści spodziewają się, że w całym roku PKB naszego kraju zwiększy się o ok. 3 proc., choć raczej poniżej tego poziomu ze względu właśnie na rozczarowanie postawą konsumentów. Inne składowe PKB również w tym roku nie zachwycają.
– Przemysł jest w tym momencie z paru powodów słabym ogniwem polskiej gospodarki. Na pewno odczuwamy to, co się dzieje w gospodarce niemieckiej, gdzie mamy do czynienia z realną stagnacją, co uderza w polskie branże chemiczne, sektory energochłonne, zaczyna też uderzać w sektor motoryzacyjny – mówi dr Jakub Rybacki. – Trzeba zwrócić uwagę, że w tym momencie duża część europejskich fabryk: Volkswagena, Stellantis, notuje bardzo duże spadki zamówień na samochody elektryczne, spadki produkcji, wykorzystanie ich mocy produkcyjnych sięga połowy albo mniej. To oczywiście rzutuje na przykład na eksport baterii elektrycznych, który do tej pory napędzał polską gospodarkę.
Nastroje w polskim przemyśle, mierzone wyprzedzającym wskaźnikiem PMI, pogarszają się od maja 2022 roku, odkąd to wskaźnik pozostaje w obszarze pesymizmu, czyli poniżej 50 pkt. Choć odczyt za wrzesień był lepszy od prognoz i jest już bliski neutralnego pułapu. W tym roku rzeczywiste odczyty historyczne wskazały pięć razy na wzrost i cztery razy na spadek po przewadze odczytów ujemnych w 2023 roku.
– Polska gospodarka prawdopodobnie będzie stabilnie rosnąć w 2025 roku. Z jednej strony dalej głównym motorem wzrostu będzie konsumpcja, a ta utrzyma się w związku ze stabilną sytuacją na rynku pracy, szybko rosnącymi wynagrodzeniami. To będzie stabilizować nasze wyniki – wyjaśnia kierownik Zespołu Makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego, pozytywnie postrzegając perspektywy makro Polski na 2025 rok. – Z drugiej strony bardzo pomogą nakłady związane z programem Krajowego Planu Odbudowy oraz środkami spójności w Unii Europejskiej w tym roku. To wykorzystanie było dotąd umiarkowane ze względu na okresy przejściowe między dwiema podstawami budżetowymi oraz powolne rozwijanie KPO, ale to powinien być impuls w przyszłym roku.