Mimo że finansowanie społecznościowe zyskało w ubiegłym roku dużą popularność, w Polsce nie było dotąd przepisów regulujących działalność crowdfundingową, a uczestnicy tego rynku opierali się głównie na zasadach wynikających z ustawy o ofercie publicznej. To zmieniło się jednak pod koniec lipca br., wraz z wejściem w życie nowej ustawy o finansowaniu społecznościowym. Postawiła ona przed emitentami i dostawcami usług finansowania społecznościowego szereg wymogów regulacyjnych. W ciągu nadchodzących miesięcy muszą się one dopasować do tych zmian, obejmujących m.in. obowiązek uzyskania licencji KNF-u przez platformy crowdfundingowe.
– Crowdfunding jest coraz ciekawszą perspektywą dla inwestorów nie tylko z punktu widzenia części donacyjnej, czyli wspierania jakichś inicjatyw, które mają poprawić życie zwykłego Kowalskiego czy poprawić sytuację w danym mieście, w danej społeczności, ale też z punktu widzenia konkretnej inwestycji, konkretnego zysku – mówi agencji Newseria Biznes Łukasz Świątek, adwokat z kancelarii act BSWW legal & tax. – Specyfiką crowdfundingu są oferty skierowane do zwykłych Kowalskich, czyli tzw. detal. Po takie finansowanie sięgają w szczególności małe start-upy, które dopiero zaczynają i rozwijają swoje pomysły, jak również inwestorzy zainteresowani dywersyfikacją swoich inwestycji.
Crowdfunding jest formą finansowania społecznościowego, która od kilku lat cieszy się coraz większą popularnością zwłaszcza wśród małych i średnich przedsiębiorstw oraz start-upów rozwijających innowacje i nowe technologie. Za pośrednictwem internetowych platform mogą one szybko pozyskać kapitał na rozwój swoich przedsięwzięć w zamian za zbywalne papiery wartościowe (np. akcje, obligacje, certyfikaty inwestycyjne). To tzw. crowdfunding udziałowy, czyli – najprościej ujmując – publiczna emisja akcji kierowana głównie do inwestorów indywidualnych.
– Crowdfunding jest dla start-upów genialną perspektywą na pozyskanie finansowania. Pozwala pokazać się na rynku i zebrać pieniądze od zwykłych Kowalskich, jednocześnie nie wchodząc w jakieś ogromne struktury, nie sprzedając się ogromnym instytucjom i zdobywając doświadczenie dla dalszego rozwoju – mówi Łukasz Świątek.
Jak wskazuje, polski rynek crowdfundingu jest na stosunkowo wczesnym etapie rozwoju w porównaniu chociażby do zachodnioeuropejskich, ale rozwija się błyskawicznie. Z raportu „Crowdfunding udziałowy 3.0” opublikowanego przez Związek Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce wynika, że w ciągu ostatnich 10 lat jego istnienia (do końca października 2021 roku) spółki pozyskały z emisji udziałów i akcji w ramach crowdfundingu udziałowego prawie 292 mln zł. W tym czasie przeprowadzono łącznie 227 emisji, a najwyższa zebrana jednorazowo kwota przekroczyła 4,5 mln zł.
2021 rok okazał się rekordowy pod względem liczby kampanii crowdfundingowych w Polsce. Z danych gromadzonych na platformie emisji crowdfundingowych inQUBE miało miejsce ponad 80 emisji. Za pośrednictwem 16 platform crowdfundingowych spółki, głównie z branży gamingowej i IT, ale także m.in. z sektora spożywczego i OZE, zebrały kwotę 124 mln zł. Dla porównania jeszcze w 2019 roku kwota finansowania pozyskanego przez polskie spółki w ramach finansowania społecznościowego wyniosła nieco ponad 47 mln zł. W tym roku wyniki nie są już tak optymistyczne jak przed rokiem. W ramach 22 zakończonych emisji zebrano łącznie niecałe 17 mln zł. W trakcie jest 11 emisji.
– W Polsce ten rynek rozwija się od mniej więcej 10 lat, mamy kilkanaście platform, ale jesteśmy dopiero na pierwszym etapie, gdzie rzeczywiście możemy zauważyć ogromny wzrost i ogromne możliwości, zarówno po stronie inwestorów, jak i emitentów – mówi adwokat z kancelarii act BSWW legal & tax.
Jeszcze do niedawna polski rynek finansowania społecznościowego nie był objęty żadnymi szczególnymi przepisami. Przedsiębiorcy pozyskiwali kapitał na podstawie przepisów dotyczących ofert publicznych akcji, korzystając z tzw. limitu bezprospektowego (w ramach którego mogli pozyskać maksymalnie 1 mln euro w ciągu kolejnych 12 miesięcy). To zmieniło się jednak w lipcu br., wraz z wejściem w życie ustawy o finansowaniu społecznościowym, która postawiła przed emitentami i dostawcami usług finansowania społecznościowego szereg wymagań regulacyjnych.
– Po raz pierwszy mamy w Polsce do czynienia z uregulowaniem rynku crowdfundingowego, co jest pokłosiem rozporządzenia wprowadzonego na poziomie Unii Europejskiej. Za najważniejsze należy uznać uregulowanie w końcu crowdfundingu pożyczkowego oraz equity crowdfundingu, dodanie wielu możliwości po stronie KNF-u oraz narzędzi mających chronić inwestorów – wymienia Łukasz Świątek.
Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2020/1503 w sprawie europejskich dostawców usług finansowania społecznościowego dla przedsięwzięć gospodarczych obowiązuje już od 10 listopada ub.r., a jego celem jest kompleksowa regulacja działalności platform crowdfundingowych i wprowadzenie dla nich jednolitych wymogów w całej UE.
Polska ustawa o finansowaniu społecznościowym dla przedsięwzięć gospodarczych i pomocy kredytobiorcom jest bezpośrednim skutkiem wprowadzenia tego aktu (rozporządzenie ECSP pozostaje podstawowym aktem prawnym, a przepisy ustawy regulują szczegółowe kwestie na gruncie krajowym). Na jej mocy Komisja Nadzoru Finansowego uzyskała nowe uprawnienia w zakresie nadzoru i kontroli nad tym rynkiem. Dostawcy usług finansowania społecznościowego zostali też zobowiązani, aby uzyskać od KNF-u zezwolenie na świadczenie usług crowdfundingowych. Co istotne, każda spośród 16 działających w Polsce tego typu platform, aby móc dalej funkcjonować na dotychczasowych zasadach, musi uzyskać takie zezwolenie maksymalnie do 10 listopada br. Otrzymanie takiej licencji jest odpłatne.
Ważną dla rynku zmianą, wprowadzoną nowymi regulacjami, jest też podniesienie limitu bezprospektowego dla emitentów w przypadku korzystania z pośrednictwa platformy crowdfundingowej posiadającej zezwolenie na prowadzenie działalności. Ta zmiana umożliwi spółkom pozyskanie w ramach crowdfundingu kwoty do 5 mln euro w ciągu kolejnych 12 miesięcy (do 9 listopada 2023 roku obowiązuje limit 2,5 mln euro) bez wymogu sporządzania ani zatwierdzania prospektu emisyjnego, co zwykle jest kosztownym i długotrwałym procesem.