Globalna redukcja zanieczyszczenia plastikiem o co najmniej 5 proc. pozwoli w najbliższych dekadach ustabilizować sytuację na powierzchniach oceanów i zapobiec wzrostowi obecności mikroplastiku – wynika z modelowania przeprowadzonego przez brytyjskich naukowców. Częściowo wpisuje się to w scenariusz ONZ, który zakłada wyeliminowanie takich zanieczyszczeń do 2040 roku. Jednak nawet najbardziej optymistyczny scenariusz, zakładający największą redukcję zanieczyszczenia plastikiem, nie przewiduje, że mikroplastik zniknie z oceanów do końca tego stulecia.
– Przyczynkiem do badania były dyskusje prowadzone na forum Międzyrządowego Komitetu Negocjacyjnego w ramach Zgromadzenia ONZ ds. Środowiska. Jak dotąd odbyły się cztery posiedzenia, piąte zaplanowane jest na jesień tego roku. Komitet stawia sobie za cel wyeliminowanie zanieczyszczania plastikiem do 2040 roku. W rozmowach na temat sposobów realizacji tego celu nie poruszono – a przynajmniej nie wprost – kwestii tego, jak ograniczenie zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi wpłynie na stan skażenia oceanów. Innymi słowy, skupiono się na samej redukcji, ale już nie na jej oczekiwanych skutkach. Chcieliśmy zbadać to zagadnienie poprzez stworzenie różnych modeli ograniczenia zanieczyszczeń plastikiem, które analizowaliśmy w kontekście ich wpływu na stan skażenia środowisk morskich oraz na ich sieci pokarmowe – mówi w wywiadzie dla agencji Newseria Innowacje Zhenna Azimrayat Andrews, badaczka z Imperial College w Londynie.
Naukowcy z Imperial College, we współpracy z instytutem GNS Science, opracowali model pozwalający przewidzieć wpływ ośmiu różnych scenariuszy redukcji zanieczyszczenia plastikiem na mikroplastik (cząsteczki mniejsze niż 5 mm) w oceanach w ciągu najbliższego stulecia, począwszy od 2026 roku do 2100 roku. Jak podkreślają, mikroplastik stanowi największe zagrożenie, gdy gromadzi się na powierzchni oceanu, a następnie jest pochłaniany przez ryby i inne organizmy wodne. Jednym ze sposobów usuwania mikroplastików z powierzchni oceanu jest zlepianie się z drobnymi żywymi organizmami lub odpadami, takimi jak odpady organiczne lub odchody zwierzęce. Te grudki mogą opaść do głębin oceanu, zabierając ze sobą mikroplastik.
– Z poprzednich badań wiemy o zjawisku przenoszenia plastiku na dno oceanów przez organizmy wodne. Dochodzi do niego wskutek interakcji zachodzących na powierzchni wód pomiędzy mikrocząstkami plastiku i planktonem, które prowadzą do pionowego transportu plastiku w głąb oceanu – wyjaśnia badaczka. – Łącząc zjawiska interakcji mikrocząstek plastiku i przenoszenia plastiku na dno przez organizmy wodne, stworzyliśmy model dający nam realny obraz sytuacji w oceanach. Następnie spróbowaliśmy zastosować w ramach tego modelu różne scenariusze ograniczenia zanieczyszczeń przewidujące mniej lub bardziej ambitne cele. Przyjęliśmy np. scenariusze graniczne zakładające redukcję maksymalną i minimalną, a także szereg scenariuszy z różnymi wskaźnikami redukcji w skali roku.
Z badania wynika, że zmniejszenie zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi na świecie o co najmniej 5 proc. rocznie mogłoby ustabilizować poziom mikroplastiku na powierzchni oceanów, zapobiegając jego zwiększaniu.
– Jeżeli już teraz zaczniemy ograniczać zanieczyszczenie plastikiem, to przy zmniejszonym jego dopływie będziemy w stanie wyeliminować zanieczyszczenie powierzchniowe poprzez działanie samego zjawiska transportu plastiku w głąb oceanów przez organizmy wodne – mówi Zhenna Azimrayat Andrews. – Inne wnioski nie napawają optymizmem. Plastik opadający na dno oceanów przenika do organizmów wodnych, które najpierw akumulują jego cząsteczki, by później stopniowo uwalniać je do środowiska w głębi oceanu. Wyniki naszego modelowania sugerują, że proces ten może trwać setki lat. Istnieje zatem wysokie prawdopodobieństwo, że organizmy wodne będą nasycone cząsteczkami plastiku przez kolejne dziesiątki, a może nawet setki lat. Żaden ze scenariuszy przyjętych w naszym badaniu nie wykazał ograniczenia zanieczyszczeń przenoszonych przez organizmy wodne. Nawet w idealnej sytuacji maksymalnej redukcji zalegające w nich cząsteczki plastiku nie znikną.
Zgromadzenie Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska (UNEA) dąży do przyjęcia prawnie wiążącej rezolucji mającej na celu całkowite wyeliminowanie zanieczyszczeń plastikowych do 2040 roku. Przyjęty przez naukowców model 5-proc. redukcji rocznej pozwoliłby osiągnąć to założenie. Jednak nawet jeśli ograniczenie sięgałoby 20 proc. rocznie, nie wpłynie to na znaczącą redukcję poziomu mikroplastiku. Oznacza to, że będzie on obecny w oceanach także po 2100 roku.
– Plastik trafiający do środowiska może ulegać rozkładowi na mniejsze fragmenty – mikro- i nanocząsteczki. Bez względu na rozmiar – makro, mikro czy nano – wywierają one wpływ na środowisko. Obecność plastiku niesie ze sobą rozmaite następstwa dla narażonych na nią organizmów wodnych, od szkód fizycznych, spowodowanych spożyciem fragmentów tworzyw sztucznych, po zaplątanie się w nie. Z kolei substancje chemiczne zawarte w plastiku mogą powodować problemy o charakterze fizjologicznym. Co więcej, przemieszczające się w wodzie elementy plastikowe mogą przenosić patogeny powodujące choroby lub gatunki inwazyjne, co bardzo niekorzystnie wpływa na zdrowie ekosystemów. Presja wywierana na morskie ekosystemy przez plastik potęguje efekt innych obciążeń związanych np. z nadmiernym połowem ryb, zmianami klimatycznymi czy zakwaszaniem oceanów – mówi badaczka z Imperial College w Londynie. – Mówimy o spirali negatywnych skutków.
Z informacji opublikowanych przez UNESCO wynika, że w oceanach znajduje się około 50–75 bln kawałków plastiku i mikroplastiku. Odpady z tworzyw sztucznych stanowią 80 proc. zanieczyszczeń mórz. Co roku do oceanów trafia od 8 do 10 mln t plastiku. Jeśli nic się nie zmieni, to w połowie stulecia plastiku będzie w tych środowiskach więcej niż ryb.
– Dla ponad 3 mld ludzi, czyli dużego odsetka populacji świata, oceany stanowią główne źródło wyżywienia i zarobku. Stan oceanów bezpośrednio przekłada się więc na zdrowie i sytuację życiową tych osób, co w szerszym ujęciu niesie ze sobą konsekwencje społeczno-gospodarcze. Nie można także pominąć bezpośrednich zagrożeń dla ludzi wynikających ze spożycia mikrocząsteczek plastiku, które powodują nowotwory czy uszkadzają układ pokarmowy, obecnie będących najczęstszymi skutkami ubocznymi – podkreśla Zhenna Azimrayat Andrews. – Liczymy na to, że ONZ skorzysta z wyników naszych badań jako punktu odniesienia podczas dyskusji. Chcieliśmy stworzyć punkt odniesienia w zakresie tego, jak różne wskaźniki redukcji wpływają na stan skażenia środowisk oceanicznych, oraz na różne interakcje, w jakie organizmy wodne wchodzą z tworzywami sztucznymi.